27 lipca 2025

G. K. Chesterton, Latająca gospoda.



Latająca gospoda to powieść z 1914 r., której akcja rozgrywa się w Anglii, w jakieś bliżej nieokreślonej przyszłości, ale wówczas gdy życie społeczne i polityczne jest ograniczone przez restrykcyjne i absurdalne prawo. Istnieje zakaz spożywania alkoholu przez biednych, podczas gdy bogaci mogą go kupować na podstawie odpowiednich regulacji. Co więcej, nie zamknięto pubów, a postanowiono zdjąć jedynie szyldy nad nimi. Nie można było jednak sprzedawać mocnych alkoholi w takim pubie bez szyldu. Zadaniem wszystkich istniejących karczm była sprzedaż niealkoholowego napoju islamu.  

Głównymi bohaterami są irlandzki żołnierz Patrick Dalroy i były karczmarz Humphrey Pump, którzy ponowie spotykają się po latach i  zbuntowani wędrują przez kraj wozem z rumem i szyldem, zakładają gospody w nieoczekiwanych miejscach i wykorzystując luki prawne próbując ominąć obowiązujące zasady prohibicji. Towarzyszą im pies i osioł. Ich przeciwnikiem jest zimy i wyrachowany lord Ivywood, który pod wpływem tureckiego mistyka i pseudonaukowca, stworzył opresyjne prawo, bezrefleksyjnie akceptuje zasady islamskiej religii, nawołuje do nowoczesności w sztuce, filozofii, miłości oraz odrzuca chrześcijańskie zasady. Ważne jest tu sformułowanie Dalroy'a określane jako cztery akty Imperium: Zwycięstwo nad barbarzyńcami. Zatrudnienie barbarzyńców. Sojusz z barbarzyńcami. Podbój przez barbarzyńców. To jednak niższe klasy społeczeństwa muszą zapłacić najwyższą cenę za ten podbój.
 
Czyż Chesterton nie był na swój sposób w pewnych kwestiach prorokiem? Czy powieść nie jest uniwersalna i nie dotyczy spraw nam znanych w wymiarze społecznym i politycznym? Niewątpliwie Chesterton bronił zasad demokracji i chrześcijańskich obyczajów. Podkreślał również role pubów jako integracji społeczności lokalnej, spotykającej się popołudniami od lat w takich miejscach na dyskusjach. Nie chodziło mu bowiem o napisanie pijackiej powieści, jak sugerowano po jej wydaniu. Wstrzemięźliwość to również umiarkowanie w piciu, a nie zupełna abstynencja. Picie to kaprys, którego nie można zabronić obywatelowi, ale można zabronić niewolnikowi. 

W tej przenikliwej, anegdotycznej i refleksyjnej powieści, mamy liczne sceny komiczne, polemiki, gorzką satyrę. Doczytałam, że autor pisał ją po procesie swego brata Cecila, pozwanego o zniesławienie w związku z politycznym skandalem Marconiego, który wybuchł w połowie 1912 r. Pojawiły się wówczas oskarżenia, że wysoko postawieni członkowie rządu liberalnego pod przewodnictwem premiera H. H. Asquitha czerpali korzyści z niewłaściwego wykorzystania informacji o zamiarach rządu wobec firmy Marconi. Wiedzieli, że rząd zamierzał podpisać lukratywny kontrakt z brytyjską firmą Marconi na dostawę Imperial Wireless Chain i nabyli udziały w amerykańskiej spółce zależnej. Historycy badali rolę antysemityzmu w motywowaniu oskarżeń, które były wystarczająco poważne, by zwrócić na nie uwagę opinii publicznej. Szczególnie aktywny w ataku był New Witness, redagowany przez Cecila Chestertona. Powieść była więc dla Chestertona narzędziem do ataku na skorumpowanych i nieudolnych polityków, którzy nie tylko stracili kontakt ze zwykłymi obywatelami, ale aktywnie odbierali im podstawowe prawa i wolności. 


Przeczytałam w okresie Świąt Wielkanocnych, nawet wówczas zrobiłam zdjęcie :)


G. K. Chesterton, Latająca gospoda, wydawnictwo MG, wydanie 2025, tytuł oryg.: The Flying Inn, przekład: A. Cylkowska, okładka miękka, stron 240.

Louisa May Alcott, Tajemniczy klucz.


To klasyczna, aczkolwiek krótka, powieść Lousy May Alcott, którą autorka rozpoczyna w posiadłości w Warwickshire należącej do ostatniego z Trevlynów. Czterdziestopięcioletni Richard oczekuje wraz z osiemnastoletnią małżonką Alice przyjścia na świat dziecka. Pewnego wieczoru pojawił się w posiadłości tajemniczy gość z czarną brodą, którego wizyta na tyle zirytowała Richarda, że Alice postanowiła podsłuchać rozmowę. Alice zasłabła, a sir Richard zasłabł na tyle, że bezskutecznie czekał przed śmiercią na pożegnanie się z małżonką. Jeszcze tej samej nocy Alice urodziła córeczkę Lilian, a z opłakanego jej stanu, dźwignął ją dopiero list, jaki pozostawił jej mąż. Gdy Lilian stała się dwunastoletnią panienką, w posiadłości pojawił się szesnastoletni chłopiec Paul Jex z listem polecającym. Zostaje zatrudniony i szybo staje się ulubieńcem mieszkańców dworu. Tyle tylko, że przybył do posiadłości mając wytyczony cel.

Tajemnicza historia, choć mimo wszystko pozbawiona wiktoriańskich cech mroku, strachu i gotycyzmu, dotycząca klątwy ciążącej nad rodziną. Nie ma tu też charakterystycznego zwykle dla Alcott moralizatorskiego tonu. Skrzętnie ukryty klucz, rozumiany w sposób dosłowny oraz metaforyczny, jest ważny w rozwiązaniu i poznaniu sekretu. Autorka umiejętnie posługuje się niedomówieniami. Przedstawia zmiany, jakie na przestrzeni czasu zachodzą w bohaterach. To powieść napisana wspaniałym stylem.  

Louisa May Alcott, Tajemniczy klucz, wydawnictwo MG, wydanie 2025, tytuł oryg.: The Mysterious Key and What it Opened, przełożyła: Dorota Tukaj, okładka twarda, stron 116.



25 lipca 2025

Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków.

 


Książka, która sprawiła mi wielką przyjemność czytelniczą. Motywem przewodnim jest pracownia kobiety-artystki żyjącej i działającej w XIX lub na przełomie XIX i XX wieku. Każda z tych kobiet marzyła o własnym kątku, pokoju, odpowiedniej przestrzeni do pracy, stabilności finansowej i możliwością dysponowania własnym czasem. Autorka przedstawia miejsca, gdzie tworzyły malarki, rzeźbiarki oraz artystki zajmujące się sztukę dekoracyjną. Przez poznanie pracowni można bliżej poznać daną artystkę. Więcej bowiem mówią one o osobowości niż o twórczości. Często bowiem spełniają różne funkcje: salonu, atelier, a nawet sypialni. Panowała tam zazwyczaj oryginalna atmosfera. Pracownia była obszarem działań zawodowych, które pełniło funkcje miejsca spotkań. Było swego rodzaju wizytówką twórcy, która odzwierciedlała jego status, zainteresowania oraz tematykę dzieł. Malarki interesują przede wszystkim portrety, kameralne sceny rodzajowe, martwe natury. Warto również zaznaczyć, że artystki musiały dbać o swoja reputację, toteż pracowni poszukiwano w przyzwoitym miejscu. wiele artystek w pracowniach urządzało tez szkoły lub dawało lekcje.

Autorka opierając się na źródłach (zachowanej korespondencji, wzmiankach a prasie, dziennikach, pamiętnikach, dokonując analizy zdjęć pracowni) oraz literaturze pięknej (do której podchodzi krytycznie) przełomu XIX i XX wieku, odtwarza wygląd pracowni działających w tym czasie artystek. W książce znaleźć można rozdziały opowiadające o funkcjonowaniu różnych pracowni oraz rozdziały poświęcone pracowniom prowadzonym przez konkretne postacie. Malarka powinna mieć pracownię wysoką, obszerną, z równomiernym światłem najlepiej północnym lub północno - wschodnim. Często szukano na poddaszu i w dobrej dzielnicy miasta. Emilia Dukszta-Duksztyńska w Warszawie, podobnie jak Anna Blińska w Paryżu, prowadziła pracownię salonową. W lutym 1890 r. zorganizowała w niej raut na część Wojciecha Gersona. Maria Dulębianka miała wiele pracowni od Lwowa, przez Florencję, Wiedeń, Monachium, Zurich, po Żarnowiec. Ciekawe są losy Anieli Pająkówny, wychowanki Heleny z Dzieduszyckich Pawlikowskiej; nieszczęśliwej w małżeństwie Bronisławy Richter - Janowskiej; zajmującej się sztuką dekoracyjną Bronisławy Poświkowej (matki Ireny Solskiej).


Z kolei pracownie rzeźbiarskie powinny znajdować się na parterze, z jakimś placykiem lub komórką do składania materiału. Rzeźbiarz nie powinien tez spać w pracowni ze względu na wilgoć i brud. Autorka przedstawia pracownię pierwszej polskiej rzeźbiarki Heleny Skirmutt, która ze względu na utratę wzroku, zamiast malować zaczęła wykorzystywać swój zmysł dotyku tworząc rzeźby. Poznać można też pracę i losy rzeźbiarek: Toli Certowiczówny, Natalii z Tarnowskich Androlli, Marii Gerson (córki Wojciecha Gersona), Janiny Broniewskiej, Jadwigi Łubieńskiej. 

Autorka zwraca też uwagę na pracownie artystek wywodzących się z wyższych sfer. Wśród nich wymieniane są m.in.: Pia Górska, Zofia Szymanowska (żona Teofila Lenartowicza), Aniela Biernacka, Olga Malinowska. Mowa jest o artystkach-kopistkach, pejzażystkach, artystycznych plenerowych wyjazdach, romansach, małżeństwach i rozwodach, samotności, życiu w biedzie i dostatku. Dla znających biografie wymienianych artystek, nie ma tu nic odkrywczego. Książka stanowi bowiem kompilacje wybranych wiadomości mających głównie związek z istniejącymi pracowniami, wydzielonymi miejscami do tworzenia.

To ciekawa pozycja, w której narracja jest poprowadzona w sposób lekki i zajmujący odbiorcę. Świetna pozycja do czytania podczas urlopu, bowiem napisana bez naukowego zadęcia i współczesnej modnej i wszędzie obecnej genderowej nowomowy. W dodatku szeroka baza ikonograficzna, która uzupełnia tekst, staje się dodatkowych atutem książki.


Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2025, oprawa twarda, stron 415.